Ach cóż to był za dzień! Wspaniały, cudowny, kolorowy, pełen
niespodzianek :) Mówię o moich pierwszych urodzinach, które odbyły się 7 marca tego roku i które
bardzo dobrze wspominam :) Przygotowania do tego święta trwały chyba z tydzień, ale to normalne mając taką
mamę jak moja :) Chciała żeby wszystko było dopięte na ostatni guzik i żebym czuł, że to tylko
moje święto :) I tak też było...
Kiedy
obudziłem się rano moje oczy ujrzały mnóstwo kolorowych balonów! Wisiały
wszędzie w całym pokoju! Było ich chyba ze sto albo i więcej :) Moje krzesełko udekorowane w piękne girlandy a na
oknie wielki napis HAPPY BIRTHDAY :) Musielibyście widzieć moją minę :)
Urodziny spędziłem w gronie najbliższych mi osób: mama,
tata, babcie, chrzestni… Kiedy zaczęli przychodzić goście przynosili mi
prezenty :) Ale frajda :) Tu paczuszka, tam paczuszka, hehe i tak sobie odkładałem je w pokoju. Moi
rodzice oprócz przygotowanej imprezy wręczyli mi dwa piękne prezenty :) Mama zrobiła album z
365 zdjęć, moich zdjęć, czyli cały pierwszy mój rok życia :) Teraz się nie dziwie
czemu codziennie robiła mi fotki :) Miała w tym swój cel :) Drugim prezentem była pamiątkowa ramka ze wszystkimi najważniejszymi
informacjami podczas moich narodzin. Pięknie to było wszystko zrobione i za
kilka lat na pewno wrócę do tych pamiątek :)
Nadszedł czas torta i dmuchania świeczki :) Trochę się
wystraszyłem jak zobaczyłem tą płonącą świeczkę i miałem już ochotę złapać ją
paluszkami ale na szczęście tata szybko zareagował :) Pomyślałem sobie życzenie i
razem z tatą wspólnymi siłami udało Nam się zdmuchnąć moją pierwszą urodzinową
świeczkę :) Jaki był pyszny ten tort…mmm…palce lizać :) Tak mi smakował, że cały byłem do przebrania :) Mama to chyba przewidziała i miała uszykowany drugi zestaw na przebranie :)
Po tych wszystkich pierwszych emocjach i po tym smacznym
torcie podstawili mi przed nos jakąś tackę z różnymi rzeczami i czekali…na co? Nie
wiem. No ale skoro mi to dali to chyba miałem sobie coś wziąć, a więc wziąłem :) Wziąłem sobie coś co
najbardziej mi się spodobało czyli takie koraliki na sznureczku, choć jak na
koraliki to były mało kolorowe ale i tak najfajniejsze ze wszystkich tam rzeczy :) Co się okazało to te
koraliki nazywają się „różańcem” i wszyscy zaczęli szeptać między sobą, że
zostanę księdzem. Nie wiem jeszcze co to wszystko znaczy ale mam nadzieje, że
dowiem się w swoim czasie :)
Tak się zmęczyłem tym wszystkim, że postanowiłem się
zdrzemnąć chwileczkę więc poprosiłem mamusię aby zajęła się moimi gośćmi, a ja
w tym czasie udałem się na sen :) Po jakimś czasie ponownie wróciłem na swoją imprezę, znowu troszkę pojadłem,
pobawiłem się, wszyscy mnie ściskali, całowali, przenosili z rąk do rąk, więc
stwierdziłem, że pójście spać tak na dobre będzie jednak najlepszym rozwiązaniem :) I tak też uczyniłem :)
Mam już skończony rok, przestałem być niemowlakiem, jestem
już dzieckiem :) i wiecie co? Wcale nie jest tak kolorowo.
Myślałem, że jak skończę roczek to rodzice pozwolą mi w końcu sprawdzić co
siedzi w kontaktach, dotykać czajnika, kiedy gwiżdże wesoło, bawić się solą,
grzebać w szafkach dotąd zamkniętych albo w zabawkach trzymać papierki do
rozdzierania, na które „banknot” mówiła mama :) a tu nadal: nie rusz, nie dotykaj, nie wolno, bo się poparzysz i tak w kółko.
Tak naprawdę nie wiem po co ta zmiana w dziecko z niemowlaka, skoro i tak nadal
mi nic nie wolno. Może jak skończę dwa latka to mi pozwolą? :) Zobaczymy :)
Buziaki :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz